Ed Brubaker i Sean Phillips to duet, który w moim prywatnym rankingu twórców komiksowych jest skazany na okupowanie podium. Osobną sprawą jest, czy na owym podium Anglik i Amerykanin zajmują pierwsze, drugie czy trzecie miejsce, jednak kto by się przejmował detalami? Dwaj panowie produkują komiksy mocne, charakterne i sensowne, a przy tym zaskakująco autentyczne. Zwykle urzeka w nich nie tylko bezbłędna grafika, ale i mądrze pomyślana treść osadzona w spójnym, konsekwentnym scenariuszu. Pulp wydaje się pozornie nie do końca pasować do innych ich dokonań, by wspomnieć tylko świetnego, thrillerowego Criminala czy równie gęstą klimatycznie Fatale. Ale czy rzeczywiście jest to coś diametralnie innego? Oraz, nade wszystko, czy jest to pozycja godna uwagi czy raczej wypadek przy pracy świetnego duetu?

Siadając do Pulpa nie mieliśmy żadnych oczekiwań. No, może poza ogólnym „spodziewaniem się”, że B&P na pewno zrobili coś zacnego. Pierwsze kadry są dość… kłopotliwe, gdyż autorzy raczą nas w nich szczególną stylizacją graficzną, która – jak się później okazuje – przewidziana jest na ilustrację wątków historycznych lub dotyczących opowieści w opowieści. Prawdziwa uczta zaczyna się dopiero wtedy, kiedy nagle wstęp się urywa i przeskakujemy do Nowego Jorku w 1939 roku. Szybka, sprawnie przeprowadzona ekspozycja i dowiadujemy się, że naszym bohaterem jest staruszek. Już samo w sobie to wystarczyłoby, aby pokręcić głową, wszak nie o taką fabułę kupiliśmy ten komiks. Chwilę później dowiadujemy się, że protagonista jest właściwie nikim, biednym, walczącym o przetrwanie człowiekiem, absolutnie nic nieznaczącym pionkiem na wielkiej szachownicy. W dodatku zbliżającym się do kresu swoich dni. Czy w takiej postaci drzemie jakiś potencjał?

Nie, nie drzemie, gdyż… potencjał nie jest uśpiony. Wręcz przeciwnie: kilka stron wystarcza, by nie tylko zacząć się identyfikować z bohaterem (co samo w sobie jest niezwykłe), ale i by autentycznie wpaść w komiks. Być może to jest jedna z tych opowieści, które mogą się nam nie spodobać, kiedy jesteśmy bardzo, bardzo młodzi, a starość i śmierć jawią się nam jako przypadłości dotykające frajerów, jednak już w wieku średnim prawdopodobieństwo, że złapiemy się na haczyk tej historii rośnie wykładniczo. Błędem byłoby jednak przypuszczenie, że Pulp jest komiksem o starości i byciu ramolem. Nasz bohater żegna się powoli z życiem, porządkuje swoje sprawy i uczy się zaakceptować bliski już los, co nie zmienia faktu, iż planuje walczyć do końca. Jeśli odejdzie, to odejdzie z przytupem! Ecce homo!

Pulp został oparty na jednym z najlepszych scenariuszy komiksowych, jakie kiedykolwiek mieliśmy okazję poznać. Owszem, wiele jeszcze komiksów przed nami do odkrycia, ale też na podstawie tego, co już przeczytaliśmy (by wspomnieć tylko szereg „Alanów Moorów„), z pełną świadomością stawiamy tej historii lite 10 na 10. Co istotne, Pulp jest bardzo krótkim komiksem – jest to w zasadzie lektura na jedno posiedzenie. Jeśli dodamy do tego fakt, że oprócz głównej historii mamy tutaj także wątki historyczne czy też te, które ilustrują wymyśloną fabułę, to przestrzeń na poznanie naszego bohatera i towarzyszenie mu, drastycznie się kurczy. A jednak, Brubaker i Phillips podołali karkołomnemu zadaniu i dostarczyli nam nie tylko ciekawy komiks, ale i bohatera, który jak rzadko kiedy w świecie komiksów może być dla nas istotny. W efekcie Pulp to pozycja, którą należy opatrzyć mianem must-have i każdy dojrzały wielbiciel komiksów – przez co rozumiemy osoby poszukujące czegoś więcej niż „bang” i „kaboom” – doceni to, co ma ona do zaoferowania.
Metka:
- Tytuł: Pulp
- Wydawca PL: Mucha Comics
- Ilustrator: Sean Phillips
- Scenariusz: Ed Brubaker
- W skrócie: krótkie, mocne, dobre
Jak zwykle treściwie. Czekam na więcej 🙂
PolubieniePolubienie
wkrótce nastąpi więcej… odgruzowuję się na wielu poziomach ;-P
PolubieniePolubienie